Krzysztof Ruchniewicz nie jest już dyrektorem Instytutu Pileckiego. Oficjalne powody zwolnienia, to m.in. niedopełnienie obowiązków, a nieoficjalnym powodem jest afera ze zwolnieniem sygnalistki z berlińskiego oddziału Instytutu. Według komentatorów decyzja o jego odwołaniu jest słuszna, ale może nie odwrócić szkód, poczynionych w najważniejszym Instytucie, który miał walczyć o polską prawdę historyczną za granicą.
Minister kultury i dziedzictwa narodowego Marta Cienkowska odwołała prof. Krzysztofa Ruchniewicza z funkcji dyrektora Instytutu Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego.
– Powodem mojej decyzji jest niedopełnienie obowiązków w zakresie umożliwienia statutowego funkcjonowania Instytutu Pileckiego poprzez wadliwe zamierzenia programowe, wadliwą politykę komunikacyjną i wadliwe decyzje zarządcze – oświadczyła minister kultury.
Krzysztof Ruchniewicz spędził większość kariery naukowej w Niemczech. Kierował Instytutem Pileckiego od listopada 2024 roku. W ciągu niespełna roku podmiot, który miał być orężem do walki o polską prawdę historyczną za granicą, praktycznie przestał funkcjonować – wskazuje były wiceminister kultury, poseł PiS Jarosław Sellin.
– Ten instytut był budowany kilka lat i miał naprawdę już bardzo duży dorobek. To zostało w dużej mierze zniszczone i roztrwonione. Powrót do pierwotnych założeń będzie pewnie trudny – zaznaczył Jarosław Sellin.
Instytut Pileckiego ma trzy filie. W Nowym Jorku od kilkunastu miesięcy nie dzieje się nic. W szwajcarskim Rappenswilu działa wyłącznie restauracja, a w Berlinie prof. Ruchniewicz odwoływał kolejne wystawy, by „nie drażnić Niemców”. Rzecznik prezydenta Karola Nawrockiego wskazuje na to, co naukowiec pozostawia po sobie w Polsce.
– To właśnie w Instytucie Pileckiego powstało m.in. Centrum Lemkina dokumentujące zbrodnie żołnierzy Federacji Rosyjskiej na ludności cywilnej Ukrainy. I to centrum także zaprzestało swojej działalności – zwrócił uwagę dr Rafał Leśkiewicz, rzecznik prezydenta RP.
Prof. Ruchniewicz zlikwidował też wystawę „Zawołani po imieniu”, opowiadającą o Polakach ratujących Żydów w czasie okupacji niemieckiej. Jednak prawdziwym powodem jego odwołania może być ujawniona afera sprzed kilku dni. Dyrektor berlińskiego oddziału Instytutu – Hanna Radziejowska – jako sygnalistka wysłała list do resortu kultury, w którym poinformowała o szkodliwych planach Ruchniewicza. Chodziło o zwrot znajdujących się w Polsce dóbr kultury innym państwom, w tym Niemcom. Minister kultury przekazała poufną korespondencję Radziejewskiej jej przełożonemu – dyrektorowi Ruchniewiczowi, a ten postanowił ją zwolnić.
– Tutaj prawo zostało złamane. Opinii publicznej należy się rzetelne wyjaśnienie, jak mogło do tego dojść – mówił poseł Jarosław Sellin.
Sprawa zwolnienia dyrektor berlińskiego oddziału Instytutu wywołała powszechne oburzenie. I pewnie dlatego minister kultury postanowiła odwołać szefa Instytutu Pileckiego. Sobie nie ma jednak nic do zarzucenia.
– Ze względu na treść korespondencja została zakwalifikowana jako niepodlegająca ustawie o ochronie sygnalistów – stwierdziła minister kultury.
Równolegle liberalno-lewicowy rząd torpeduje polskie projekty muzealne, ukazujące dziedzictwo polskiej kultury, historii i roli Kościoła. Rząd PO obciął środki na muzeum zbrodni wołyńskiej w Chełmie, dąży też do zniszczenia Muzeum „Pamięć i Tożsamość” w Toruniu. Rządzący nie zamierzają z tej drogi schodzić.
– Polityka pamięci, polityka historyczna jest dobrze realizowana przez rząd – powiedziała Dorota Łoboda, poseł Koalicji Obywatelskiej.
W ocenia profesora Mieczysława Ryby polityka historyczna rządu nie istnieje. Podaje przykład edukacji szkolnej.
– Proszę zwrócić uwagę, w jaki sposób np. Barbara Nowacka czyści program szkolny z patriotycznych treści i z patriotycznych lektur – wskazał historyk.
Nowym dyrektorem Instytutu Pileckiego został Karol Madaj. Pracował w IPN i w Muzeum Historii Polski. Był także dyrektorem Muzeum Dom Rodziny Pileckich w Ostrowi Mazowieckiej.