- Od 30 lat mamy system, w którym nie daje się prawa władzy wykonawczej, rządowej do kształtowania władz mediów publicznych – mówi w rozmowie z DoRzeczy.pl Jarosław Sellin, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
DoRzeczy.pl: Jak ocenić wczorajsze zdarzenia w Telewizji Polskiej?
Jarosław Sellin: Byłem członkiem KRRiT w latach 1995-2005. Trzeba powiedzieć sobie jasno – od 30 lat, od uchwalenia ustawy o Radiofonii i Telewizji, od 1992 r., ale pierwsze decyzje były podejmowane w 1993 r., mamy system, w którym nie daje się prawa władzy wykonawczej, rządowej do kształtowania władz mediów publicznych. Ta władza przeszła na konstytucyjny, niezależny organ, jakim jest KRRiT.
Kilka lat temu podjęto w drodze ustawy, niezakwestionowanej przez nikogo, bo wbrew temu, co się mówi, Trybunał Konstytucyjny nie zakwestionował Rady Mediów Narodowych, tylko zwrócił uwagę, że konstytucyjny organ państwa, jaką jest KRRiT, powinna współpracować, w sprawie wyłaniania władz mediów publicznych. Przekazano to władztwo Radzie Mediów Narodowych. Mamy ustrój przez wiele lat taki, że KRRiT była temu władna, później Rada Mediów Narodowych. Nigdy żaden minister, żaden przedstawiciel rządu nie poważał się do tego, żeby powołując się na kodeks handlowy, powoływać władzę mediów publicznych. Owszem, w sensie organizacyjnym media są zorganizowane według reguł spółek handlowych, ale mają lex specialis, ustawę o radiofonii i telewizyjnej, ustawę o mediach narodowych, ustawę o abonamencie.
Co to oznacza?
Jeśli jakieś instytucje mają swoje lex specialis, a tak jest w przypadku mediów publicznych, to stosuje się rozwiązania wynikające z lex specialis. One mówią, że w tych mediach wybiera się władze najpierw przez KRRiT, a później przez Radę Mediów Narodowych. Nigdy żaden minister nie poważył się przez te 30 lat na taką decyzję. To przed 1993 r., kiedy telewizja i radio były jeszcze państwowe, rzeczywiście takie władztwo było w ręku premiera. Jednak media państwowe w 1993 r. się skończyły i mamy media publiczne, one właśnie są opisane w ustawie o radiofonii i telewizji. Tam jest opisane, kto ma teraz władze wyboru mediów publicznych. Mamy do czynienia z niespotykanym od 30 lat złamaniem prawa przez ministra kultury.

Donald Tusk obiecał podczas debaty po jego expose, że odpowie na wybrane pytania zadane przez posłów, a odpowiedzi na piśmie powinny do nich trafić „do czasu, kiedy spotkamy się następny raz w tej sali, a więc to będzie początek przyszłego tygodnia”. Tak brzmiała obietnica złożona przez premiera Tuska. Czy przewodniczący Platformy Obywatelskiej wywiązał się ze swojej obietnicy? Zapytaliśmy o to posłów PiS, PSL i Nowej Lewicy.
"Mamy w przestrzeni mediów względny pluralizm, media publiczne stworzyły równowagę. Platforma Obywatelska razem z Lewicą jest tak przyzwyczajona do monopolu w dziedzinie mediów, że jednak chcą do tego wrócić. Polacy chcą mieć prawo wyboru i myślę, że będą tego bronić, jeżeli poczują, że chce im się to odebrać" - mówi poseł Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Sellin.
Nowy rząd pracuje nad projektem budżetu. Mają znaleźć się w nim pierwsze obietnice złożone przez szeroką koalicję, która przejęła władzę, w tym m.in. podwyżki dla nauczycieli. Wzrost wydatków będzie oznaczał wzrost deficytu, chyba że w budżecie pojawią się też cięcia.